Corocznie w naszym kraju występuje „palący” problem. Mowa oczywiście o wypalaniu traw. Ekolodzy, leśnicy, naukowcy mówią, że dla świata przyrody wypalanie traw to katastrofa ekologiczna. Strażacy określają ten problem jako wiosenne zagrożenie pożarowe.
Mitem jest to, że ziemia się użyźnia poprzez wypalanie traw, gdyż taki zabieg doprowadza wręcz do jej wyjaławiania. Giną trawy, najcenniejsze gatunki ziół, pozostają rośliny głęboko zakorzenione. Zniszczona zostaje flora bakteryjna przyśpieszająca rozkład resztek roślinnych i asymilację azotu atmosferycznego. W efekcie pogorszymy jakość plonów o 5–8% i spowodujemy, że spalone, głębiej ukorzenione, uporczywe chwasty jako pierwsze odrodzą się na zniszczonym obszarze.
Podpalacze myślą, że wypalają tylko wyschnięte trawy, lecz bardzo się mylą. Łąki, brzegi rzek, krzaki i zadrzewienia śródpolne, które również podpalają, są naturalnym środowiskiem ogromnej liczby gatunków zwierząt. Wypalanie traw to także śmierć dżdżownic, mrówek, które zjadając resztki roślin i zwierząt, ułatwiają rozkład masy organicznej i wzbogacają warstwę próchnicy. Ofiarami są między innymi ptaki, zające, sarny, łosie, żaby, jeże, gryzonie, krety i owady. Zwierzęta leśne, które przypadkowo natkną się na pożar ulegają zaczadzeniu. Dym uniemożliwi pszczołom oblatywanie łąk. Zginą one w płomieniach, co doprowadzi do zmniejszenia liczby zapylonych kwiatów.
Przykładem bezmyślnego wypalania traw jest trwający tydzień pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym. Spłonęło już 6 tysięcy hektarów lasów, łąk, bagien i torfowisk zabijając tamtejszą faunę i florę. Pożar pojawił się w czasie, gdy ptaki i inne zwierzęta odchowują swoje młode. Straty jakie dokonał pożar są olbrzymie, ponieważ Biebrzański PN jest unikatowym miejscem nie tylko w skali kraju, ale także Europy.
Wypalając trawy, stwarzamy również poważne zagrożenie dla domostw, a co za tym idzie dla zdrowia i życia ludzi. Co roku przy wypalaniu traw giną ludzie. Każda osoba, której udowodni się świadome podpalenie, może być ukarana mandatem.